175km pieszo w 71h
Kiedy wracałem z Hiszpanii, ze szlaku Świętego Jakuba, dowiedziałem się o Projekcie Wielbłąd. Zakładał on pokonanie dystansu 175km w trzy doby: w pierwszej 25km, w drugiej 50km i w trzeciej aż 100km. Idea nawiązuje do harcerskiej sprawności o charakterze wyczynu i całość jest określana jako Wyczyn Baktriana. Projekt ten również miał aspekt duchowy, czyli codzienna Msza Święta na rozpoczęcie oraz rozważania na każdy etap. Wyczyn ten miał również promować pomoc dla PSONI w Jarosławiu. Pomimo zmęczenia po Camino zgłosiłem się.
Pierwsza doba – 25km
Pierwszy dzień to poznawanie siebie nawzajem. Dystans niedługi, więc w asyście kilkunastu osób wędrowaliśmy w świetnych humowach. Dużo śmiechu, dużo rozmów, czysta przyjemność.
Druga doba – Pędziwiatr 50km
Drugiego dnia, gdy wyruszaliśmy pogoda była niezbyt sprzyjająca. Obecny deszcz zwiastował dużo błota na trasie szczególnie, że czekały nas odcinki w lesie oraz w szczerych polach. Na domiar złego pobłądziliśmy, bo po 3km po leśnych ścieżkach ujrzeliśmy ponownie swoje ślady…
Później było już lepiej, a zachmurzone niebo było naszym sprzymierzeńcem. Końcówka drugiego dnia, gdy pokonywaliśmy ostatnie kilometry, sprawiła, że na dobrą sprawę uwierzyłem w to, iż jesteśmy w stanie kolejnego dnia zrobić 100km. Pomimo zmęczenia czułem się mocny zarówno fizycznie jak i psychicznie. Trzeba było tylko zrobić te 100 kilometrów. Tylko…
Trzecia doba – Dromader 100km
Po dwóch dniach wędrówki zameldowaliśmy się w Korczowej, przy granicy z Ukrainą, skąd po śniadaniu u miejscowego proboszcza wyruszyliśmy w drogę w pięcioosobowym składzie: Ja, Łukasz, Michał oraz księża Piotr i Karol. Muszę przyznać, że odrobinę denerwowałem się tym czy podołam, jak moje ciało zniesie ten dystans. Widać w grupie było skupienie na celu, bo było mniej rozmów.
Początek w chłodzie poranka nie zwiastował tego co szybko nadeszło czyli srogiego upału. Większość trasy do 50km wiodła drogami, gdzie nie można było zaznać ni krzty cienia. Słońce z każdym kilometrem odbierało Nam nie tylko przyjemność z marszu, ale spore pokłady sił. W którymś momencie ksiądz Piotr rzekł:
- Michał pokonujemy siebie, pokonujemy swoje granice.
Potrzebowaliśmy jednak postoju. Gdzieś pomiędzy blokami Przemyśla, rozłożeni na kocach regenerowaliśmy się na dalszą część etapu. Niestety już wtedy
W połowie dystansu podjęliśmy decyzję, że dalszą część pójdziemy w rzędzie i co kilometr będzie zmieniany lider, by każdy z Nas mógł poprowadzić grupę. Taktyka zaczerpnięta z filmu „Ślady Stóp” sprawiła, że od tamtego momentu nasza ekipa szła równo, każdy baczył na innego, bo to już nie były przelewki, nie wiedzieliśmy, czy ciało w pewnym momencie nie powie STOP. Pomimo tych zabiegów i bojowego nastroju dwóch z piechurów musiało się wycofać.
Do 55km kilometra wędrowało mi się bardzo dobrze. Czułem, że jestem w stanie pokonać 100km, jednak później z kilometra na kilometr zacząłem czuć znużenie. Na ostatnie 20km dołączyło do nas dwóch pielgrzymów, którzy swoim optymizmem dodali nam dodatkową energię. W okolicach 86 kilometra przypałętało się do mnie zwątpienie, moje nogi już nie podawały jak wcześniej. Nie bez znaczenia było, iż wędrowaliśmy już wtedy blisko od 19h bez snu. Krótka przerwa, kiedy to można było choć na chwilę zdjąć buty z opuchniętych stóp, pozwoliła podładować akumulatory na ostatnie kilkanaście kilometrów. Myślę, że każdy z Nas szedł wtedy tylko i wyłącznie siłą woli, bo na tym etapie chyba nikt nie chciał się wycofać.
Ostatnie kilometry to działanie w automacie. Wcześniej wyobrażałem sobie finał pełen nieokiełznanej radości. W rzeczywistości została ona zastąpiona ulgą. Ulgą, że dotarliśmy do kościoła we Wierzbnej. W dodatku jak się okazało w nocy, pomimo zmęczenia, mieliśmy lepsze tempo niż to zakładane i 175km pokonaliśmy w czasie 22h 55min czyli ponad 1h przed zakładanym czasem.
Baktrian – 175km w 72h
Po raz kolejny zadziwia mnie jak wiele jest w stanie wytrzymać ciało człowieka, gdy głowa się nie podda. Projekt Wielbłąd pokazał, że granice są tworem naszego umysłu i to właśnie umysł pozwala Nam je przekraczać. Ten rok jest zwariowany. Jak na razie wszystko wychodzi nad wyraz spontanicznie, bo życie ciągle zaskakuje. Nie planowałem w ogóle marszu na 100km, a tym bardziej 175km w 70h55min, bo właśnie tylko zajęło nam dokonanie tego wyczynu.
W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim, którzy się w to włączyli. Bez Was nie dałbym na pewno rady.
Wesprzyj PSONI w Jarosławiu
Cała ta akcja, poza wyczynem, miała na celu by zwrócić uwagę na naszych braci z Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Jarosławiu. Jak pięknie napisano w podsumowaniu projektu: „Harcerze w ciągu tych trzech dni pokonywali swoje granice, podczas gdy dzieci niepełnosprawne codziennie muszą je przełamywać”.
By wesprzeć PSONI w Jarosławiu możesz wpłacić darowiznę poprzez stronę pod adresem http://www.psoni-jaroslaw.org.pl/94-wesprzyj-nas/583-wesprzyj-nas
Zdjęcia i plakat pochodzą z fanpage Przeworskiego Szczepu Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.